21 czerwca 2020

Po latach

Witajcie po bardzo długiej przerwie. Dzięki bliskim znajomym, którzy po latach starań o dziecko przygotowują się do pierwszego zabiegu in vitro wróciły do mnie wspomnienia sprzed lat. Chętnie przeczytałam swoje zapiski z tamtego czasu, kiedy my byliśmy na podobnym etapie życia - pełnym nadziei i niepokoju, a potem wielkiego szczęścia. 

Po skończonej lekturze kolejnych postów poczułam potrzebę, aby tu wrócić choć na chwilę i dopisać dalszy rozdział historii, który można byłoby nazwać “Rodzicielstwo”. Wprawdzie mam teraz mniej wolnego czasu z powodu niedawnego powrotu do pracy, ale może uda mi się poruszyć tu kilka tematów w tak zwanym “międzyczasie”. 

Nasz synek właśnie kończy 3,5 roku. Jest dość wysokim, szczupłym i uśmiechniętym blondynkiem. Nie widać po nim dawnego wcześniactwa, prawie o tym już nie pamiętamy.
Jest zdrowy. Ma spokojne, choć chwilami nadwrażliwe usposobienie. Jest bardzo ciekawski, przywykliśmy już do codziennej dawki pytań: “dlaczego?”, “jaki?”, “który?”, “kiedy?”, itd. Śmiejemy się, że jest typem eksperta, który zna się na wszystkim. Kiedy coś się popsuje on pierwszy przybiega, żeby to naprawić i instruuje nas jak to należy zrobić. Kiedy szukamy drogi on wciela się w rolę przewodnika. Podczas przemeblowania spełniał się jako kreator wnętrz i biegał po mieszkaniu z miarą, aby wszystko dobrze pomierzyć. Z zamiłowania jest strażakiem. Zna na pamięć wszystkie odcinki Strażaka Sama. Codziennie gasi wyimaginowane pożary, biegając po domu w kompletnym stroju strażaka z odpowiednim sprzętem. Gdy gotuję obiad przychodzi i mówi z poważną miną: “Mamo pali się kuchenka, odsuń się, tu jest niebezpiecznie.” Bierze mnie za rękę odprowadzając na odpowiednią odległość, po czym wyciąga gaśnicę i gasi płomienie. Rozbawiona obserwuję całą akcję, starając się zachować powagę, jakiej wymaga sytuacja. Mój kochany bohater :) … 

Mając 1,5 roku debiutował w żłobku, teraz kończy pierwszy rok przedszkola. Od kilku tygodni ma pierwszego przedszkolnego kolegę, o którym często opowiada. Stał się już dość samodzielny. Sam je, ubiera się, myje się i odkurza swój pokój. Lubi też pomagać mi w kuchni. 

O dziecku można opowiadać godzinami. Rodzicielstwo to jednak nie same superlatywy. Przeszliśmy już kilka problemów wychowawczych towarzyszących kolejnym etapom jego rozwoju. Zmierzyliśmy się ze skokami rozwojowymi, buntem dwulatka, trzylatka, a teraz jesteśmy na etapie mojego powrotu do pracy i związaną z tym zmianą zachowania synka, który za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie moją uwagę, czując się niepewnie w nowej sytuacji. 

Nasze małżeństwo też bardzo się zmieniło odkąd pojawiło się dziecko. Właściwie, już ledwo pamiętamy jak wyglądała nasza codzienność bez niego. Nadal się kochamy i jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Dawna romantyczna relacja przekształciła się w głębokie przywiązanie. Na romantyczność najczęściej nie starcza czasu, lub sił. Planujemy wybrać się jesienią na rocznicowy weekend tylko we dwoje do jakiegoś przytulnego pensjonatu. Marzy nam się, żeby odpocząć, porozmawiać na spokojnie, rozbudzić dawną namiętność. 

Często powtarzamy maluchowi, że bardzo go kochamy, że dawniej kiedy byliśmy tylko we dwoje w domu było pusto i cicho, że brakowało tupotu małych nóżek, jego śmiechu i radosnego pokrzykiwania. Opowiadamy mu, że byliśmy sami, a bardzo chcieliśmy mieć takiego synka jak on i długo się o to staraliśmy. Poszliśmy do pana doktora, który nam pomógł i mama nosiła go w brzuchu, a potem poszła do szpitala i inny pan doktor go wyciągnął. Wtedy się poznaliśmy i odtąd już zawsze jesteśmy razem w trójkę. Chłopiec uwielbia słuchać tej historii, z uwagą przygląda się dawno już zagojonej bliźnie po cesarskim cięciu, bladej, ledwie zauważalnej. Przytulamy go mocno. Nasze szczęście…

0 komentarze:

Prześlij komentarz