19 lipca 2016

11 tc. Chwilowa utrata czujności

Zgodnie z wcześniejszym zaleceniem lekarza tydzień spędziłam w łóżku, choć pod koniec coraz częściej wstawałam i próbowałam udzielać się w drobniejszych pracach domowych. W czwartek udaliśmy się na wizytę kontrolną do Kliniki. USG nas uspokoiło. Okazało się, że krwiak się wchłonął, nie ma po nim śladu. Dziecko było w dobrej formie. Na ekranie widać było jak się porusza. Nie mogło usiedzieć ani chwili spokojnie, fikało najróżniejsze koziołki. Wydawało się, że jest takie beztroskie i radosne. 

10 lipca 2016

10 tc. Horror

Środa zaczęła się niewinnie. Wybrałam się z koleżanką na długi spacer. Może przesadziłyśmy z dystansem, choć w ostatnich dniach stopniowo wydłużałam piesze wycieczki. W drodze powrotnej zrobiłam drobne zakupy w warzywniaku. Idąc do domu zdziwiłam się, że warzywa mogą być tak ciężkie – trochę żałowałam, że kupiłam ich tyle. Na szczęście pozostało mi do przejścia zaledwie kilkaset metrów. Było dość późno, zaraz miał wrócić mąż, więc pośpiesznie przygotowałam obiad. Zjedliśmy wspólnie, po czym zmęczona usiadłam na kanapie i się zaczęło… 

4 lipca 2016

9 tc. Nowe pokłady energii

Zmienność nastrojów, która mnie ostatnio dopada jest chyba normą w ciąży. Raz czuję przygnębienie, innym razem radość i nadzieję na przyszłość. Po ostatnim badaniu USG, które miałam tydzień temu uwierzyłam wreszcie, że jestem w ciąży. Już nie kusi mnie żeby potwierdzać przyrost Bety, czy robić kolejny test ciążowy. Wystarczy że widziałam na ekranie małego człowieczka, choć dostrzec można było jedynie maleńką krągłą główkę i lekko zarysowany tułów. Zaraz potem usłyszałam miarowe bicie jego serca. To był wzruszający moment, łzy same napływały do oczu.