1 sierpnia 2017

Urlop i półroczne podsumowanie

Minęło pół roku odkąd synek jest na świecie. Przez ten czas nasza rodzina przeszła prawdziwą rewolucję.

Nadal fascynuje mnie myśl, że z dwojga ludzi w jednej chwili powstaje nowe życie. Przychodzi na świat mały człowiek, rozwija się, rośnie. Jest odrębną istotą. Nasze niewinne i z pozoru nieporadne maleństwo niemal od pierwszych dni demonstruje wyraźnie zarysowany charakter indywidualisty. Doskonale wie czego chce, lubi mieć ostatnie zdanie. Nieraz słyszę od różnych lekarzy specjalistów, których wciąż odwiedzamy ze względu na jego wcześniactwo, że to mądry chłopiec.

26 maja 2017

Pierwszy Dzień Matki

Dziwnie jest nagle zacząć obchodzić święto, które od zawsze dedykowane było innej osobie - najważniejszej kobiecie mojego życia, MAMIE. Nawet nie mam pomysłu na to, jak je uczcić. Malec przecież nie jest świadomy wyjątkowości tego dnia. Wybrnął z tej sytuacji bardzo dyplomatycznie obdarzając mnie mocą swoich codziennych porannych uśmiechów, wygłaszając przy tym z przejęciem długą przemowę w swoim dźwięcznym języku. Niczego więcej mi nie potrzeba. Jestem szczęśliwa.

10 maja 2017

Wiosenne porządki

Jest prawie połowa maja. Za oknem pada śnieg. Zimni Ogrodnicy zakpili z kierowców, którzy zdążyli zmienić opony na letnie. Wiosna, jakakolwiek by nie była, zawsze nastraja optymistycznie. Niesie nadzieję, energię i potrzebę zmian. Po gorączce świątecznych i majówkowych wyjazdów nastał spokojniejszy czas, który postanowiłam dobrze wykorzystać. Okazuje się, że jeśli człowiek chce, to potrafi się lepiej zorganizować.

24 kwietnia 2017

Nowa rzeczywistość

Muszę się Wam do czegoś przyznać. To ja jakiś czas temu porzuciłam worek ze śmieciami na klatce schodowej naszego bloku. Byłam przejęta pierwszym naprawdę ciepłym dniem i tym, czy nie ubrałam dziecka na spacer zbyt grubo. Na słońcu był upał, w cieniu przenikliwy chłód, do tego wiał wiatr. Co chwilę zdejmowałam z niezadowolonego szkraba kolejne warstwy garderoby, żeby zaraz szczelniej okrywać go kocem, gdy tylko zmieniłam kierunek marszu. To było stresujące doświadczenie. Z radością wracałam do domu, gdy uświadomiłam sobie, że wychodziłam z workiem śmieci, ale do śmietnika nie dotarłam. Natknęłam się na nieszczęsny worek na klatce schodowej, w miejscu, gdzie godzinę wcześniej przygotowywałam się do wyjścia. Nie miałam wyboru, musiałam wrócić ze śmieciami do domu, bo maluch już marudził, że jest głodny. Byłam zawstydzona całą sytuacją. Miałam wielką nadzieję, że żaden sąsiad nie odkrył przede mną mojej zguby.

8 marca 2017

Szkoła przetrwania

Od kiedy przywieźliśmy synka do domu zostaliśmy rzuceni na „głęboką wodę”. Zastanawialiśmy się, czy sobie poradzimy. W głowie brzmiały mi słowa położnej, która pomagała nam wyprawić malucha: „przekazujemy Państwu dziecko w bardzo dobrym stanie…”, tu urwała dalszą część wypowiedzi, która zapewne miała odwoływać się do naszego braku kompetencji i obaw przed szybkim powrotem zabiedzonego dziecka do szpitala. To przynajmniej dało się odczytać z jej miny. Nic więc dziwnego, że postawiłam sobie za punkt honoru, że dam radę, choćby nie wiem co się działo. 

Pierwszy tydzień był jak „bułka z masłem”. Sztywno trzymaliśmy się zaleceń szpitalnych, czynności pielęgnacyjne przy małym nie sprawiały nam większego problemu, a on tylko spał, jadł i brudził pieluchy i tak w kółko. Można było przy tym wpaść w rytm i o dziwo miałam jeszcze mnóstwo czasu na zajmowanie się domem. Udało mi się nawet wyprać oraz wyprasować wszystkie firany i zasłony (nie zdążyliśmy z tym przed Świętami). Ten tydzień był czymś w rodzaju „szczęścia początkującego”. Czysty fart.

28 lutego 2017

Rodzina w komplecie

Nasz synek skończył właśnie dwa miesiące. Czas ten upłynął nam szybko i wolno zarazem – minione dni wydawały się za krótkie, a noce ciągnęły się w nieskończoność. Macierzyństwo okazało się czaso- i energochłonne, stąd tak długa przerwa w pisaniu.

Pierwsze 10 dni życia maluch spędził w szpitalu. Ja wyszłam do domu trzeciego dnia, akurat w Sylwestra. Po powrocie zaszyłam się w łazience. Mogłam pobyć wreszcie choć przez chwilę sama. Okazało się to dla mnie zbawienne. Przeżyłam coś w rodzaju oczyszczenia, zarówno fizycznego, jak i wewnętrznego. Spojrzałam w lustro i uderzył mnie widok już znacznie mniejszego, „pustego” brzucha. Lotem błyskawicy przeżyłam wszystko jeszcze raz, zarówno negatywne, jak i pozytywne uczucia. Dominowało jednak poczucie braku kontroli nad własnym życiem i obolałym ciałem. To był ostatni raz, kiedy pozwoliłam sobie na użalanie się nad tym co się stało.

14 stycznia 2017

Baby blues

Dużo się u nas działo przez pierwszy okres po porodzie. Minęło kilka dni zanim otrząsnęłam się z szoku poporodowego. Zamiast typowego baby bluesa miałam raczej coś w rodzaju skrajnego rozdrażnienia. Wszystko mnie wkurzało: ból i niemoc w poruszaniu się, pobyt w szpitalu, płacz cudzych dzieci w sali, w której leżałam i nocne krzątanie się ich matek wokół karmienia, przez co spałam na raty. Czułam się osamotniona, szczególnie, że na oddziale nie można było przyjmować odwiedzin, jedynie na korytarzu, lub w specjalne do tego przeznaczonym pomieszczeniu.