Trochę czasu minęło, a ja staram się przywyknąć do nowej sytuacji. Nadal nie mam typowych objawów ciążowych. Podobno moja mama też przechodziła obie ciąże bez mdłości i zachcianek, więc chyba to u nas rodzinne. Czuję się zupełnie dobrze, tak jakby nic się nie wydarzyło.
Mimo dobrego samopoczucia nadal jestem na zwolnieniu. Wspomniałam naszemu lekarzowi, że zastanawiam się, czy nie wrócić do pracy, skoro czuję się na siłach, choć przyznałam jednocześnie, że trochę się boję. On był zdania, że lepiej „dmuchać na zimne”. Powiedział, że do końca pierwszego trymestru jeszcze daleko i jeśli to tylko możliwe należy ograniczyć ryzyko poronienia do minimum. Poruszyłam z nim ten temat z dwóch powodów.