Trochę czasu minęło, a ja staram się przywyknąć do nowej sytuacji. Nadal nie mam typowych objawów ciążowych. Podobno moja mama też przechodziła obie ciąże bez mdłości i zachcianek, więc chyba to u nas rodzinne. Czuję się zupełnie dobrze, tak jakby nic się nie wydarzyło.
Mimo dobrego samopoczucia nadal jestem na zwolnieniu. Wspomniałam naszemu lekarzowi, że zastanawiam się, czy nie wrócić do pracy, skoro czuję się na siłach, choć przyznałam jednocześnie, że trochę się boję. On był zdania, że lepiej „dmuchać na zimne”. Powiedział, że do końca pierwszego trymestru jeszcze daleko i jeśli to tylko możliwe należy ograniczyć ryzyko poronienia do minimum. Poruszyłam z nim ten temat z dwóch powodów.
Po pierwsze siedzenie w domu, podczas, gdy wszyscy inni w tym czasie pracują jest frustrujące. Człowiek skazany jest na samotność w ciasnych czterech ścianach. Na zewnątrz upał, więc na spacery wybieram się dopiero wieczorem, razem z mężem, kiedy wróci już z pracy. Poza tym po latach aktywności zawodowej nie jestem przyzwyczajona do bezczynności. Początkowo dręczyły mnie z tego powodu wyrzuty sumienia, teraz staram się tak zorganizować sobie dzień, aby mieć poczucie, że coś zrobiłam, chociaż w domu.
Drugim powodem dla którego poważnie rozważałam powrót do pracy było to, że być może to ostatni dzwonek przed nieodwracalnymi zmianami. Niedawno odwiedziła mnie koleżanka z pracy. Pytałam jak sobie radzą beze mnie. Powiedziała, że jest ciężko, ale już niedługo ma przyjść ktoś na zastępstwo. To akurat konieczność. W obecnej sytuacji, przy tak wielkim obciążeniu obowiązkami dziewczyny nawet nie mają co marzyć o pójściu na urlop. Dotknęło mnie tylko to, że w tak krótkim czasie mojej nieobecności zdążyły już rozdzielić między sobą moje biurko (moje stanowisko było czystą perełką, usytuowane w kąciku, najdalej od drzwi), mój panoramiczny monitor (nie każda miała szczęście korzystać z takiego cacka), co gorsza jedna z dziewczyn doszła do wniosku, że mój zakres zadań jest mniej problematyczny i namawia przełożonych, aby zrobić zamianę, tak by ona dostała moją działkę, a nowa osoba przejęła jej obowiązki, które faktycznie nie należą do przyjemnych.
Zaczyna docierać do mnie, że kończy się pewien rozdział w moim życiu. Te zmiany nastąpiłyby prędzej, czy później - teraz, albo za kilka miesięcy. Najpierw zwolnienie, potem urlop macierzyński – nikt nie będzie tak długo czekał na mnie z reorganizacją. Poza tym po zakończeniu macierzyńskiego i tak będę musiała zmienić pracę – obecna jest oddalona od mojego miejsca zamieszkania o 25 km, co daje łącznie ok. 3 godzin dziennie spędzanych w komunikacji miejskiej. Poszukam czegoś bliżej, by móc zatroszczyć się o rodzinę.
Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. Pojawienie się dziecka faktycznie wywraca życie do góry nogami, choć dopiero wkrótce dowiem tego, jak bardzo. Na razie cieszę się z szansy jaką otrzymaliśmy, mimo wszelkich zaistniałych niedogodności.
Biorę wciąż te same leki, choć dawkowanie się trochę zmienia + kwas foliowy.
3 komentarze:
Kochana pracą się nie martw :) ,jak nie ta znajdzie się inna :)
Teraz dziecko jest najważniejsze :*
Fajnie, że masz taką bezproblemową ciążę ;)))
Jak to mówią nie ma ludzi niezastąpionych;)Ja też wracam po roku do pracy i nie wiem jak się odnajdę.Mnóstwo nowych ludzi, ktoś robi moją działkę i nie wiem jak to będzie.Tak jak mówisz nikt nie będzie na nas czekał.Przyjdą nowi, byc może młodsi, lepsi, nie mamy na to wpływu.
Rób tak jak podpowiada Ci intuicja.Wiem,że chcesz dobrze dla koleżanek ale podejrzewam,że inni w takiej sytuacji nie zastanawiali by się nad tym.Tyle czekałaś na dziecko, więc może chociaż te najgorsze 3 miesiące zostań w domu, a jak będziesz się dobrze czuła, pracuj.
Ja też myślałam,że nie zniosę bezczynności ale jej nie było.Czytałam, chodziłam do kina,celebrowałam życie.Dobrych wyborów życzę i pozdrawiam!
Dziękuję za wszystkie dobre słowa i podtrzymywanie na duchu :) Przez ostatnie lata byłam pracoholiczką, więc teraz mam objawy odstawienne. Jak to mówią: "Do dobrego człowiek jest w stanie szybko się przyzwyczaić", więc pewnie już wkrótce polubię leniuchowanie. Teraz muszę skupić się na dziecku. Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz