8 marca 2017

Szkoła przetrwania

Od kiedy przywieźliśmy synka do domu zostaliśmy rzuceni na „głęboką wodę”. Zastanawialiśmy się, czy sobie poradzimy. W głowie brzmiały mi słowa położnej, która pomagała nam wyprawić malucha: „przekazujemy Państwu dziecko w bardzo dobrym stanie…”, tu urwała dalszą część wypowiedzi, która zapewne miała odwoływać się do naszego braku kompetencji i obaw przed szybkim powrotem zabiedzonego dziecka do szpitala. To przynajmniej dało się odczytać z jej miny. Nic więc dziwnego, że postawiłam sobie za punkt honoru, że dam radę, choćby nie wiem co się działo. 

Pierwszy tydzień był jak „bułka z masłem”. Sztywno trzymaliśmy się zaleceń szpitalnych, czynności pielęgnacyjne przy małym nie sprawiały nam większego problemu, a on tylko spał, jadł i brudził pieluchy i tak w kółko. Można było przy tym wpaść w rytm i o dziwo miałam jeszcze mnóstwo czasu na zajmowanie się domem. Udało mi się nawet wyprać oraz wyprasować wszystkie firany i zasłony (nie zdążyliśmy z tym przed Świętami). Ten tydzień był czymś w rodzaju „szczęścia początkującego”. Czysty fart.

28 lutego 2017

Rodzina w komplecie

Nasz synek skończył właśnie dwa miesiące. Czas ten upłynął nam szybko i wolno zarazem – minione dni wydawały się za krótkie, a noce ciągnęły się w nieskończoność. Macierzyństwo okazało się czaso- i energochłonne, stąd tak długa przerwa w pisaniu.

Pierwsze 10 dni życia maluch spędził w szpitalu. Ja wyszłam do domu trzeciego dnia, akurat w Sylwestra. Po powrocie zaszyłam się w łazience. Mogłam pobyć wreszcie choć przez chwilę sama. Okazało się to dla mnie zbawienne. Przeżyłam coś w rodzaju oczyszczenia, zarówno fizycznego, jak i wewnętrznego. Spojrzałam w lustro i uderzył mnie widok już znacznie mniejszego, „pustego” brzucha. Lotem błyskawicy przeżyłam wszystko jeszcze raz, zarówno negatywne, jak i pozytywne uczucia. Dominowało jednak poczucie braku kontroli nad własnym życiem i obolałym ciałem. To był ostatni raz, kiedy pozwoliłam sobie na użalanie się nad tym co się stało.

14 stycznia 2017

Baby blues

Dużo się u nas działo przez pierwszy okres po porodzie. Minęło kilka dni zanim otrząsnęłam się z szoku poporodowego. Zamiast typowego baby bluesa miałam raczej coś w rodzaju skrajnego rozdrażnienia. Wszystko mnie wkurzało: ból i niemoc w poruszaniu się, pobyt w szpitalu, płacz cudzych dzieci w sali, w której leżałam i nocne krzątanie się ich matek wokół karmienia, przez co spałam na raty. Czułam się osamotniona, szczególnie, że na oddziale nie można było przyjmować odwiedzin, jedynie na korytarzu, lub w specjalne do tego przeznaczonym pomieszczeniu.

31 grudnia 2016

Pierwsze chwile macierzyństwa

Czy można przygotować się do macierzyństwa? Pytanie to nadal mi chodzi po głowie. Moje macierzyństwo spadło na mnie nagle. W jednej chwili byłam pod obserwacją na KTG będąc pod koniec 8 miesiąca ciąży, 15 minut później leżałam już na stole operacyjnym. Powtarzałam sobie wtedy w duchu, że tak musi być, że to jedyne dobre rozwiązanie i że muszę być dzielna. Tej dzielności potrzeba było dużo.

29 grudnia 2016

Poród z zaskoczenia

Całe Święta siedziałam niespokojna, żeby tuż po nich dokończyć przygotowania wyprawki. Wyprałam i wyprasowałam sporą część ubranek. We wtorek od południa dopakowywałam torbę do szpitala, którą wcześniej w pośpiechu kompletował mąż. Na wieczór miałam zaplanowaną wizytę kontrolną u lekarza. Trochę zapobiegawczo chciałam mieć wszystko gotowe do tego czasu. Obawiałam się, że w badaniu może wyjść coś niepokojącego, co sprawi, że lekarz cofnie mnie do szpitala. Nie myliłam się.

28 grudnia 2016

35 tc. Niespodzianka na koniec roku

Nasz synek jest już na Świecie. Nagle, z zaskoczenia. Urodzony dziś, tj. 28 grudnia, zrobił nam niespodziankę jeszcze przed końcem roku. Jest malutki: 1820g i 44 cm, ale szczęśliwie wygląda na to, że nic mu nie dolega - dostał 10 punktów. Zuch chłopak.

22 grudnia 2016

34 tc. Przedświąteczne klimaty

Udało mi się wyjść ze szpitala dwa dni temu - po 11 dniach. Lekarz, który zdecydował się mnie wypisać uznał, że trafilam do szpitala z podejrzeniem hipotrofii płodu, ale badanie usg tego nie potwierdziło, co wiecej, stwierdził że wprawdzie miałam wcześniej złe przepływy w tętnicach macicznych, ale teraz są już dobre. Nie widzi powodu, żeby mnie tu dłużej trzymać.