W piątek udałam się do kliniki na kontrolną wizytę. Musiałam wyrwać się z pracy 3 godziny wcześniej, żeby zdążyć. Dotarłam na miejsce 10 minut przed czasem. Całe szczęście, że tak wcześnie, bo już od progu czekała mnie niemiła niespodzianka. Przy moim nazwisku w systemie widniała informacja o problemach z dokumentami. Rzekomo ich nie oddałam. Absurdalna sytuacja z poprzedniej wizyty się powtórzyła. Znów nikt nie chciał mnie słuchać i prowadzono mnie od jednej recepcjonistki do drugiej. Czułam się jak bohater „Procesu” Kafki. Cała sprawa wyjaśniła się dopiero, gdy wskazałam palcem osobę, która ostatnio w cudowny sposób odnalazła zagubione dokumenty. Okazało się, że po prostu zapomniała tych papierów zeskanować, przez co nie było po nich śladu w systemie. Nie usłyszałam słowa skruchy z powodu wynikłej sytuacji, łaskawie potwierdzono moją wizytę i mogłam udać się do gabinetu.
Byłam tak zdenerwowana, że nawet mi się nie chciało rozmawiać z lekarzem. Dowiedziałam się tylko, że widzi na USG 12 pęcherzyków z jajeczkami i że są jeszcze niedojrzałe. Polecił, abym wróciła w poniedziałek, żeby sprawdzić, czy wystarczająco podrosły, by móc ustalić termin zabiegu pick-up.
Weekend spędziliśmy spokojnie. Wybraliśmy się wraz ze znajomymi, którzy są w podobnej sytuacji (również od kilku lat bezowocnie starają się o potomka), na wycieczkę do Sanktuarium Matki Boskiej Brzemiennej. Uznaliśmy, że tam jeszcze nie próbowaliśmy szczęścia i nie zaszkodzi powierzyć sprawy wyższej instancji. Akurat była chwila ładniejszej pogody, więc przeszliśmy się też po urokliwej okolicy. Świątynia usytuowana jest na polanie wśród zalesionych wzgórz. Bardzo sympatyczne i wyciszające miejsce.
Medykamenty: lekarz zwiększył mi dawkę Menopuru, Gonapeptyl bez zmian, kwas foliowy, jak dotychczas.
1 komentarze:
Ja też miałam przejścia w klinice :) ale niestety...
Dobrze, że znalazłaś winną osobę i sprawa się wyjaśniła ;)
Trzymam kciuki za Was bardzo mocno :*
Prześlij komentarz