Właśnie wzięłam pierwszą tabletkę antykoncepcyjną. Będę przyjmować po jednej codziennie, o stałej porze. Przez miesiąc. Zapowiada się chwila wytchnienia. Wróci spontaniczny seks, niezależny od dnia cyklu. Nie zajdę przecież teraz w ciążę – prawdopodobieństwo jest niemal równe zeru. Nie muszę więc wsłuchiwać się w mowę ciała, obserwować, czy jestem jakoś szczególnie senna, czy piersi bolą bardziej niż zwykle, czy są „tkliwe” i jak w ogóle określić stopień „tkliwości”. Swoją drogą w ciągu kilku ostatnich lat miałam już chyba wszystkie możliwe objawy ciąży - stałam się tak skrupulatną obserwatorką własnego ciała.
Zaskakujące jest to, że kobiety biorą pigułki żeby się uchronić przed ciążą, a ja wręcz przeciwnie, żeby w końcu w nią zajść. Tak zaczyna się nasza droga wiodąca przez in vitro.
Pechowo od wczoraj jestem przeziębiona. Trochę mnie to martwi, bo nie chcę się teraz rozłożyć – to nie jest dobry czas na gorączkę, smarkanie i antybiotyki.
2 komentarze:
Witam :)
Trzymam za Was kciuki odkąd trafiłam na blog Twojego męża :*
Fajnie, że zaczęłaś pisać :*
Pozdrawiam :)
Hej, dziękuję za ciepłe słowa i pierwszy komentarz :) Świetna motywacja do zamieszczania kolejnych postów.
Prześlij komentarz